Zapraszam Was na ostatni wpis z moich dwóch wyjazdów o Łodzi. W poprzednich postach zebrałam dla Was polecajki aktywności w tym mieście, dzisiaj skupimy się na innych aktywnościach, ale równie przyjemnych! Sprawdźcie, gdzie warto zjeść, wypić kawę i rozkoszować się słodkościami. Dzisiaj w edycji Gdzie zjeść: Łódź.
Tym razem nie mam dla Was żadnych śniadaniowni, ale miejsca, w których wypijecie kawę, oferują również coś na ząb nie tylko deserowego. Jeżeli wyruszacie na miasto po śniadaniu i przed późnym obiadem chcecie wpaść na pyszną kawę ze słodkim dodatkiem, sprawdziłam dla Was 3 miejsca.
Moim faworytem zdecydowanie jest Stacja Zero, która oferuje produkty bez cukru i rzemieślnicze pieczywo! Na co dzień szczególnie zwracam uwagę na jakość jedzenia, które spożywam, więc takie miejsca totalnie trafiają w mój gust. Zdrowo i smacznie – to połączenie, którego potrzebuję! Do tego Stacja Zero znajduje się w wyjątkowym otoczeniu Księżego Młynu, a zaraz obok znajdziecie kawiarnię speciality Coffeehood. My skusiliśmy się na cynamonkę, rollsa z pistacjami i michałka! No i oczywiście kawa – u mnie koniecznie na zimno, bo trafiliśmy na wyjątkowo upalny dzień.
Bardzo przytulnym miejscem, do którego trafiliśmy w lutym jest Ekspres do kawy. Rozgrzewająca pyszna kawa i kremowe ciasto z jadalnymi kwiatami to coś, co leczyło mojego pokoncertowego kaca! Znacie to uczucie, gdy czekacie bardzo długo na koncert i na drugi dzień dociera do Was, że już po wszystkim? More espresso less depresso!
Jeżeli będziecie odwiedzać Muzeum Włókiennictwa, to w okolicy wpadnijcie do Cynamonowe Love! Nazwa wskazuje na aromatyczne słodkości, ale znajdziecie tam również szeroki wybór gofrów, także na słono. Ja wprawdzie nie miałam okazji ich próbować, ale tarta z orzechami zdecydowanie polepszyła mój humor w tamten wyjątkowo deszczowy dzień.
Dania główne
Po rozbudzeniu kawą przejdźmy do dań głównych, w miejscu gdzie zjecie zarówno lunche jak i późne obiady, czy kolacje. Ostatnio coraz więcej restauracji oferuje specjalne oferty lunchowe w godzinach obiadowych i nam po przyjeździe do Łodzi w lipcu udało się skorzystać z takiego menu w Otwartych Drzwiach. Miejsce jest troszkę ukryte, a dzięki temu bardzo urokliwe i lunch zjedliśmy w cudnym, zielonym ogródku. Zupa krem i makaron dopełnione winem było bardzo smaczne, jednak spotkaliśmy się z małą pomyłką obsługi, przez co wystygnięte dania trochę straciły na odpowiedniej konsystencji, jednak chętnie dałabym im drugą szansę! W końcu każdemu może zdarzyć się pomyłka i gdy wrócę do Łodzi udam się do Otwartych Drzwi sprawdzić regularną ofertę!
Będąc w Łodzi odkryłam 3 perełki, których może nie powinnam nazywać odkryciem, ale totalnie skradły moje serce. W lutym zrobił to Imber, który został rozsławiony przez Kuchenne Rewolucje. Jak powszechnie wiadomo, program ten nie zawsze podniósł każdą restaurację z dołka, jednakże właściciele Imbera fenomenalnie skorzystali ze swojej szansy i genialnie rozwinęli to miejsce. Tutaj również znajdziecie ofertę lunchową, menu z programu jak i własne kompozycje. Postawiłam na challaburgera, który był naprawdę genialny i następnym razem, a taki będzie na pewno, spróbuję żulika z pastrami!
Ostatnio w Polsce (w Katowicach szczególnie) trwa nieziemski szał na włoskie jedzenie. Otwierają się coraz to ciekawsze miejsca i co ważne – stawiają na autentyczność. Sprawia to też, że zaczynam czuć lekki przesyt tą kuchnią. Jednak w Łodzi moje nogi skierowały się do Fermentu – miejsca, w którym wyjątkowy pomysł łączy się z fenomenalnym jedzeniem. Nie jest to restauracja, w której znajdziecie tylko podstawowe klasyki, ale również naprawdę odjechane kompozycje! W lipcu sezonową propozycją była pizza z bobem i koperkiem, w menu znajdziecie również porpozycję z fasolką, czy inspirowaną Koreą! Ja postawiłam na Kapriczjozę z mortadelą, truflami i rozpływającym się żółtkiem. Niebo! Przyznam, że jeszcze nigdy nie jadłam tak aromatycznej pizzy, a smak grzybów przesiąkał każdy gryz.
Gdzie zjeść: Łódź
W lipcu odwiedziliśmy też Szwalnię, Przepięknie urządzone miejsce nawiązujące do włókienniczej historii miasta. Gnocchi z kurkami, które wybrałam naprawdę rozpieściło moje podniebienie i bolało mnie serce, że nie miałam czasu na deser! Jak sama nazwa wskazuje – jest to ich specjalizacja i witrynka naprawdę kusiła. Serdecznie polecam Wam odwiedzić to miejsce będąc w Łodzi.
Jeżeli lubicie pierogi i nie macie wiele czasu w porze obiadowej, zawsze możecie wpaść do Lepione&Pieczone na Piotrkowskiej. Znajdziecie tam klasyczne wersje na słodko i słono oraz podpłomyki. Szybka i niedroga opcja w centrum, podczas zabieganego dnia.
Desery (które wróciły ze mną do domu)
Latem spróbowaliśmy oczywiście lodów! Jestem fanką gelato i nie omieszkam nadrobić kilku dodatkowych kroków, żeby wpaść do świetnej gelaterii. Taką okazała się Milk, do której musieliśmy wystać dłuższą chwilkę w kolejce, ale każda minuta była tego warta! Pod Manufakturą skosztowaliśmy z foodtrucka lodów od #LódMiód i to również był smaczny wybór.
A na sam koniec tego wpisu, Waszą uwagę chciałabym skierować na miejsce fenomenalne, które odwiedziłam i w lutym i w lipcu. Mowa tu o QUASĄ, które jest witynką croissantów, rollsów i supreme. Tam również zawsze traficie na kolejkę, ale niech Wam nie będzie straszna! Jest to warte każdego gryza i rozpłyniecie się w smaku nadzienia. A są przeróżne, moim osobistym ulubieńcem jest oczywiście pistacja, ale również kawa. Zawsze zabieram kilka w podróż do domu i nadal genialnie smakują na drugi dzień.
Gratuluję wszystkim, którzy dotrwali do końca tego długiego wpisu i po drodze nie zgłodnieli do tego stopnia, że wyruszyli do Łodzi! Niektóre przedstawione tutaj miejsca są naprawdę niesamowitymi perełkami. I szczerze? Są to perełki, które mogłyby być jedynym powodem, dla którego wróciłabym na szybki weekend do Łodzi. Podzielcie się Waszymi ulubieńcami z tego miasta, bardzo chętnie wypróbuję je przy najbliższej okazji. Zapraszam również na blogowego Instagrama, gdzie na bieżąco rozwijam informacje z postów!
Świetne rady i inspiracje na dobry posiłek
Dzięki! Miałaś okazję jeść w którejś? 🙂