Witajcie w drugiej połowie lipca! Jakże ten czas szybko leci! Upały mogą być męczące, ale nie ma nic lepszego niż cudowna pogoda, która pozwala na aktywności poza domem. Zwłaszcza na citybrejki i wyjazdy. W ostatnim wpisie polecałam Wam nietypowe miejsca do odwiedzenia, gdy będziecie w Krakowie. Jednakże nie samą sztuką i kulturą człowiek żyje, a nie ma co marnować czasu na niesprawdzone jedzenie! Dzisiaj pokażę Wam ciekawe miejsca, w których jadłyśmy podczas tamtego wyjazdu. Będzie słodko i smacznie – zapraszam na wpis z nowej serii Gdzie zjeść: Kraków na weekend!
Smacznie rozpocznijmy dzień! Pierwszego dnia złapałyśmy śniadanie, a raczej drugie śniadanie, na szybko. Zaczęłyśmy w naszym Airbnb od lekkiego, sezonowego posiłku złożonego z warzyw, żeby szybko udać się na spacer po Kazimierzu. I tutaj potrzebuję Waszej pomocy! Nie zapisałam do jakiej piekarni/lodziarni wpadłyśmy, dziewczyny jadły pyszne lody i zgarnęłyśmy po wypieku na wynos. Ja jadłam fenomenalną brioche pistacjową, która była napchana kremem! Dajcie znać, czy kojarzycie lokal na Kazimierzu po zdjęciu witrynki, ja szukając go na Google Maps podejrzewam, że byłyśmy w Papa Gelato na ulicy Szerokiej, ale zdjęć mam za mało, abym mogła polecić Wam to miejsce ze 100% pewnością!
W niedzielę przed wyjazdem udałyśmy się na slow brunch w okolicy Muzeum Fotograficznego. Tak trafiłyśmy na Blossom, w istnie jesiennej aurze. Deszcz uderzał w liście drzew, a my ukryte pod zadaszeniem na tarasie delektowałyśmy się pyszną kawą, aby następnie zachwycić się śniadaniem, a później rozpłynąć się nad deserem. Bajgiel z kurkami w Blossom wprowadził mnie wtedy już w jesienny vibe, ale przyznam, że był niesamowity i dzięki niemu w tym roku mega wpadłam w kurkowy sezon. Natomiast wybór deseru był bardzo trudny, ale postawiłam na klasyczny ciasteczkowy sernik. Wszystkie wyglądały tak zachęcająco! W poprzednim wpisie polecałam Wam MuFo – jeżeli się do niego udacie, serdecznie polecam odwiedzić Blossom!
Polecajki obiadowe mam tylko dwie, ponieważ w niedzielę po cudnym brunchu z deserem wracałyśmy do domu (w ogromnych korkach i deszczu!), ale za to mega smaczne i przystępne! W piątek udałyśmy się na pierogi, których nie mogło zabraknąć, bo jedna z moich dziewczyn jest największą fanką pierogów jaką znam! I tak trafiłyśmy do Mr Vincent, który najpierw urzekł nas wystrojem rodem z obrazów Van Gogha, a później zachwycił smakiem. I niech nie zmyli Was nagłówek – mięsne pierogi jak najbardziej są w ofercie! Ale w menu znajdziecie MNÓSTWO opcji wege – ja się właśnie na taką zdecydowałam i były super pyszne. Znajdziecie również mixy i wersje na słodko. Niestety nie mam zdjęć naszych dań, ale może to świadczy o tym, że były tak dobre, że nie zdążyłam ich sfotografować?
W sobotę udałyśmy się w zupełnie drugą stronę od rynku, bo do Glonojada. Tutaj już doświadczycie wyłącznie kuchni wegetariańskiej/wegańskiej, ale z międzynarodowym twistem! Bo w Glonojadzie, jeżeli macie ochotę, możecie zostać w Polsce, podróżować do Indii, Meksyku lub wybrać kuchnię śródziemnomorską. Każda z nas zdecydowała się na inne danie, ale smak domknęłyśmy pysznym, domowym winem.
W Krakowie możecie się udać do wyjątkowego miejsca. Miejsca o tyle ciekawego, że swego czasu wiele takich kawiarni otwierało się w dużych miastach (pamiętam, że była też taka w Katowicach), ale przez zachowanie klientów niestety były zmuszone się zamknąć. Mowa tu o Kociej Kawiarni, która pełni miejsce nie tylko kawiarni ale i również wspomaga schronisko i adopcję kotów. W takim miejscu obowiązują restrykcyjne zasady – nie jest to zaskoczeniem, zwierzęta potrzebują komfortu, nie są po to, aby zabawiać gości kawiarni. Co nie zmienia faktu, że są ogromną atrakcją, zgarniają całą uwagę i radość, gdy zwrócą na nas swoją uwagę! Jeden z maluszków próbował wpakować się do płaszcza jednej z mojej przyjaciółek i przez chwilę myślałyśmy, że nie dam zrealizować naszych planów na sobotę!
A wieczorem wybrałyśmy lokal bliższy naszego Airbnb – Nowy Kraftowy na Kazimierzu zachęcił nas dużym wyborem kraftowego piwa i super wnętrzem! W sobotę złapała nas wieczorem ogromna burza, przez co nie mogłyśmy siedzieć na tarasie, ale dzięki temu mogłyśmy docenić super wnętrze lokalu.
A zapiekanki królewskie uratowały nas w piątkową noc po koncercie Depeche Mode, na który przyjechałyśmy właśnie do Krakowa! Typowe streetfoodowe zapiekanki na chrupiącej bagietce wjechały idealnie po intensywnym i długo wyczekiwanym koncercie!
Dajcie znać, w którym z tych miejsc mieliście okazję jeść. A może pomożecie mi rozwikłać zagadkę pistacjowej brioche? Chętnie wrócę na Kazimierz i ją odnajdę, albo spróbuję innych, polecanych przez Was przysmaków! Zapraszam również na Instagrama, aby być na bieżąco z nowymi treściami <3
jak już wspomniałam w poprzednim Twoim poście, ponad 8 lat temu byłam w Krakowie, więc nie pamiętam gdzie jadłam 😉 ale Twoja lista miejsc jest imponująca i warta zapamiętania. Przy okazji przypomniałaś mi, że w Poznaniu także jest Kocia Kawiarnia więc za tydzień wybiorę się z moimi córkami 😀
serdecznie pozdrawiam 😘
To świetne miejsce, żeby pokazać dzieciom jak obchodzić się ze zwierzętami i jak ważna jest adopcja!
Bardzo apetyczne menu 🙂 Kociarnia to coś dla mnie, chętnie bym tam spędziła czas 🙂
To wyjątkowe miejsce!
Przydatny post. Wiele fajnych miejsc. 🙂
Dzięki!
Przepyszne zdjęcia jedzenia, zgłodniałam pomimo pełnego brzucha 😊. Jestem raczej zwolenniczką śniadań na słono ale po nich zawsze „wciągam” pośniadaniowy deser, na słodko, dla zrównoważenia smaków 🙂
Idealny kompromis!
Ciekawe miejsca 🙂 ja jeszcze kieruje się tym czy jest vege . Piękne zdjęcia
Czyli propozycje ze wpisu są skrojone pod Ciebie!