Początek roku obfituje w wiele wydarzeń, zarówno wyjątkowych okazji, jak i cyklicznych spotkań. O Ekotykach, czyli targach kosmetyków naturalnych opowiadałam Wam tydzień temu, dzisiaj przyszła pora na coś dla rośliniarzy i fanów domowej dżungli! Kwietniowy Roślinny market potraktowałam więc jako pretekst na slow poranek z czymś, co lubię najbardziej – rośliny i kawa w centrum miasta.
Pewnie nie muszę Wam przypominać tego jak świat się zatrzymał 4 lata temu i wszyscy zamknęliśmy się w domach. Ta sytuacja pokazała nam, jak wiele mamy do zrobienia w naszych czterech ścianach lub zainspirowała nas do zajęcia się dawno odkładanymi obowiązkami. Ale dokonała też innych zmian, tych bardziej przyjemnych. Rozpoczęliśmy poszukiwania nowych pasji, które z powodzeniem mogliśmy wykonywać bez wychodzenia na zewnątrz. Odpadły aktywności na powietrzu, oglądanie filmów w kinie, czy wyjścia do teatrów. Do łask wróciły książki, gotowanie czy DIY. No i pojawiły się one, całe na zielono.
W moim domu rodzinnym zawsze byłam otoczona roślinami – moja mama jest wielką miłośniczką. Dlatego też na Festiwale Roślin zawsze wybieramy się razem! I mimo, że moja mama ma przysłowiową rękę do roślin, to zawsze myślałam, że ja jej nie mam. Nie mogłam się bardziej mylić! Odkryłam grupy na Facebooku, zaczęłam się edukować i okazało się, że nie taki diabeł straszny, jak go malują. Wystarczy trochę wiedzy, znajomości gatunków i poświęcenia, aby nie przelewać sukulentów, a paprotki nie zasuszyć w kącie pokoju. Ale wraz z powiększaniem wiedzy, pojawił się strach przed szkodnikami i bieganie z doniczkami po mieszkaniu celem znalezienia najlepiej oświetlonego miejsca 😉
Na mój pierwszy targ roślinny również udałam się z mamą. Pamiętam, że kolejkowałyśmy dwie lub trzy godziny pod Spodkiem, w deszczu i ogromnym wietrze. Był to czas limitów, maseczek i ograniczeń. W Spodku, mimo iż jest to spora hala, również jednocześnie nie mogło znaleźć się zbyt dużo osób, więc dogrzewałyśmy się kawą z pobliskiego Kafeja. Teraz, gdy czasy są łaskawsze, zawsze wykorzystujemy Festiwal Roślin jako pretekst, do spędzenia slow poranka, z roślinami i kawą w centrum miasta. Tym razem nasz wybór padł na kawiarnię bez cukru, za którą szalenie przepadam! Ich cudowne wypieki, przepyszna kawa i przemiły ogródek między kamienicami uświetnił nasze południe.
Nie będę Was oszukiwać – pojechałam z nastawieniem kupienia 1 rośliny, maks. 2 małych, bo miejsce w moim mieszkaniu znacząco się kończy. Nie pojechałam z myślą, że wyjadę z pełnym bagażnikiem, czy też z planem kupienia super kolekcjonerskiego okazu. Już od dłuższego czasu stawiam na gatunki, które wiem, że będą czuły się dobrze w warunkach mojego mieszkania. Dlatego wróciłam z Marantą leuconeura Kerchoveana, którą już posiadałam i chciałam dosadzić do mojego jednego biednego pędu uratowanego z półki śmierci w OBI 🙂 A że skrzydłokwiaty są moją miłością, i z jednego liscia wyhodowałam niezłego potworka na metr wysokości, to stwierdziłam, że zaryzykuję z odmianą Variegata!
A po więcej ciekawostek, wskazówek i nowinek roślinnych zapraszam Was na blogowego Instagrama! Znajdziecie tam nie tylko zdjęcia, ale i reelsy, a wkrótce planuję wprowadzenie, nowej roślinnej serii, której nie możecie przegapić!
Też lubię skrzydłokwiaty! Mam je w mieszkaniu, a ostatnio kupiłam babci na urodziny odmianę z różowymi kwiatami. 🙂
Ojej, ale to musiał być piękny okaz! Nie wiedziałam, że jest taka odmiana, teraz dołączył do mojej listy chciejstw roślinnych 😀
U mnie też już się kończy miejsce na kwiaty, bo sporo z nich rozrosło się do naprawdę dużych rozmiarów, ale lubię pooglądać sobie śliczne okazy na takich wydarzeniach 🙂
To musisz mega uwielbiać swoje rośliny i świetnie o nie dbać, jeżeli tak rosną! <3
👍😉
Świetne wydarzenie. Kocham kwiaty i uwielbiam takie eventy 💚💚
Jaki cudowny post!!! Pełen zielonej miłości i cudnych, roślinkowych fotek 🙂
Też mam chrapkę na skrzydłokwiatową variegatę, ale nie wiem, czy ta miłość jest dwustronna, więc nie wiem, czy warto ryzykować 🙂
Zazdroszczę takich roślinnych targów. U mnie nie ma ich zbyt wiele, a jak są to w jakichś odległych miejscach 🙂
A ja tak lubię tam bywać…
Pozdrawiam.
Zawsze pozostają zakupy online! Takie rośliny są zwykle bardzo dobrze zabezpieczone 🙂
pieknie klimatycznie
wow! super wydarzenie! ja w takie miejsca nie mogę wchodzić bo bardzo uwielbiam kwiaty doniczkowe, zwłaszcza takie duże jak palma czy bananowiec. mąż mnie za każdym razem przestrzega że nie mamy miejsca,a za pół roku przeprowadzka do trochę mniejszego mieszkania i też nie będzie miejsca na nowe rośliny:(. ale z przyjemnością obejrzałam zdjęcia 😁
To prawda, trudno się oprzeć!
Mam mnóstwo kwiatów doniczkowych w domu , ale większość to rozsady od znajomych. Dobrze jest dzielić swoją pasję z innymi.
Świetny sposób! Również dzielę się szczepkami z przyjaciółmi 🙂
Idealne dla mnie połączenie 🙂 Kilka lat temu miałam bzika na punkcie roślin domowych i teraz mamy ich ogrom 🙂 Na szczęście udało mi się zapanować nad tym szaleństwem 🙂
To tak jak ja! Ale przyznam, że ten ogrom bardzo uprzytulnia moje wnętrza 🙂
Świetne zakupy, ale też fajne miejsce do spędzenia przyjemnie czasu 🙂
Ja niestety nie mam ręki do kwiatów, ale się nie poddaję 🙂
Trzymam kciuki!
Moja mama również jest miłośniczką roślin, lecz ja nie odziedziczyłam tego po niej- nie przepadam za kwiatkami, zapominam ich podlewać w efekcie czego rośliny usychają, więc szkoda ich 😀
Ale kawiarnie o której napisałaś chętnie bym odwiedziła 🙂
Pozdrawiam
Kocham rośliny 😀
rośliny to najpiękniejsza dekoracja i zarazem uzupełnienie każdego wnętrza, uwielbiam wypełniać nimi dom
To prawda, czynią przestrzeń o wiele przytulniejszą!